Pewnego dnia, po siedmiu latach w jednej firmie, będąc na etapie zmiany pracy, w słuchawce telefonu usłyszałam: „Czy byłaby pani zainteresowana stanowiskiem kierownika pionu montaży? Dotąd rozważaliśmy likwidację tego działu, ale stwierdziliśmy, że potrzeba nam innego kierunku działania. Zdajemy sobie sprawę, że pani kwalifikacje odbiegają nieco od tych, które pierwotnie zdefiniowaliśmy dla tego stanowiska, jednak doszliśmy do wniosku, że potrzebujemy postawić na kogoś, kto umie zarządzać, a nie na kogoś, kto zna wszelkie zagadnienia techniczne. Zgadza się pani?”.
Jak to – likwidować? Przecież montaż końcowy w firmie to kura znosząca złote jajka!
Dla mnie był to moment przełomowy. Miałam zatrudnić się w firmie oddalonej o ponad 150 km od domu, na stanowisku, które do tej pory było mi nieznane, i pracować zdalnie z rozproszonym zespołem (ponieważ każda budowa znajdowała się w innym miejscu na świecie, od Niemiec po Stany Zjednoczone czy Tajlandię). Bez namysłu odpowiedziałam więc: „TAK!”.
Ekipy montażowe, którymi później zarządzałam, skupiały się głównie na montażu konstrukcji stalowych oraz montażu linii technologicznych w fabrykach automotive. Zadanie niełatwe, ale dające wiele satysfakcji, kiedy słyszymy w słuchawce głos zadowolonego klienta.
Zastałam jednak dział w kiepskiej sytuacji finansowej, generujący duże straty. Czego więc było trzeba? Przede wszystkim zmiany myślenia i podejścia do ludzi!
Przyglądałam się bacznie, jak realizowane są bieżące projekty, i szybko postanowiłam przejąć pałeczkę. Moja empatia nie pozwalała mi w sposób mechaniczny załatwiać tylko i wyłącznie spraw formalnych. Dziś – bardziej niż kiedykolwiek – liczą się relacje. I tak już na samym początku zaczęłam więcej rozmawiać z ludźmi. Rozmawiałam z klientami, by się dowiedzieć, czego oczekują, co się im podoba lub co (z ich punktu widzenia) należy poprawić. Rozmawiałam także z kierownikami budów, by mieć świadomość, z jakimi problemami borykają się w danym momencie, gdzie trzeba przycisnąć na wcześniejszym etapie realizacji projektu, aby w ich pracy pojawiało się jak najmniej zakłóceń (w końcu są najbliżej klienta, a ich praca okazuje się najdroższa, ale też najbardziej opłacalna dla firmy). Rozmawiałam z monterami, bo to właśnie ci ludzie (z uwagi na to, że byli najbliżej procesów) nieraz mieli najlepsze pomysły zmian i usprawnień pracy.
Nieodłącznym elementem mojego miejsca pracy był flipchart. Po kilku zrealizowanych projektach usiedliśmy przy nim i rozpisaliśmy czynniki sukcesu, które gwarantowały powodzenie projektu, a w naszym przypadku – montażu.
Na kartce znalazły się:
- budżet – plan, kontrola, analiza;
- częste wizyty na budowie (kierownik projektu + dział montażu + klient);
- szczegółowa analiza zakresu przed rozpoczęciem montażu oraz przygotowanie planu przez prowadzącego montaż;
- bieżąca znajomość zakresu prac przez kierownika projektu;
- opracowany na potrzeby każdego projektu „raport z budowy”;
- stała komunikacja pomiędzy kierownikiem projektu, kierownikiem budowy oraz klientem;
- stała kontrola nad sprzętem budowlanym oraz narzędziami;
- wykwalifikowany kierownik + zespół;
- wizytacja miejsca montażu przez kierownika budowy i kierownika projektu na etapie składania oferty;
- analiza odchyleń w trakcie realizacji;
- odbiór wewnętrzny przed zgłoszeniem odbioru do klienta.
Te kwestie wydają się oczywiste, jednak w praktyce, przy realizacji kilkunastu budów w tym samym czasie, wymagają dużego skupienia i uwagi oraz zaangażowania całego zespołu.
Z upływem czasu przekonuję się, że powyższe czynniki sprowadzają się do dwóch spraw: finansów i komunikacji. To twarda i miękka strona zarządzania budową.
Kwestia komunikacji, jak w każdej firmie, sprowadza się do tego, by ludzie dużo ze sobą rozmawiali oraz chcieli się dogadać. Nic nie łączy tak jak wspólny cel, choć wielokrotnie przekonałam się o tym, że nawet w jednej ekipie cele bywają różne. I tu kłania się odpowiedzialność kierownika, który zarządza daną ekipą. Jeśli w zespole panują jasne zasady, wspólne wartości i wspólny cel oraz jeśli członkowie zespołu poczuwają się do odpowiedzialności przed sobą nawzajem – to ostatecznie odnosimy sukces, wbrew wszelkim przeciwnościom.